Opublikowany przez: Kasia P.
Autor zdjęcia/źródło: freepik @ yanalya
Bardzo często łagodzenie bólu w porodzie kojarzy nam się od razu ze znieczuleniem. Warto zapoznać się z niefarmakologicznymi metodami łagodzenia bólu i wypróbować część z nich jeszcze w ciąży. Jest wiele metod, które mogą pomóc podczas porodu i warto po nie sięgać – zachęca doula Justyna Antonik.
Metody te bazują przede wszystkim na świadomości ciała, czyli warto jest myśleć, że natura wie co robi. Ciało kobiety wie jak urodzić dziecko. Ze względu jednak na to, że jest wiele czynników zewnętrznych: nowe otoczenie, nowe osoby, całkiem nowa sytuacja, to te czynniki potrafią zablokować poród i wtedy kobieta w pełni nie może korzystać z fizjologii swojego ciała. Natomiast natura wie jak nas wspierać. Niefarmakologiczne metody łagodzenia bólu podążają za naturą kobiety, podążają za tym co podpowiada kobiecie ciało. Nie niwelują bólu całkowicie, ale też nie zaburzają fizjologicznego mechanizmu porodu.
Często myślimy o tym, żeby poród przyśpieszyć, a szybki poród też nie jest dobry. Niefarmakologiczne metody łagodzenia bólu pomagają wesprzeć mamę, by jej poród był jak najbardziej naturalny, toczył się swoim naturalnym rytmem.
Relaksacja, rozluźnianie, wizualizacja, ruch, swoboda, pozycje wertykalne, elastyczność, akupresura, aromaterapia, muzyka, masaż (samodzielny lub dawany przez kogoś) i wspierający dotyk, wanna, immersja wodna, prysznic, okłady (ciepłe, zimne, z wody lub specjalnych zapachowych groszków – pestki wiśni, gorczycy – ciepłe kompresy uwalniające olejki eteryczne), praca z oddechem, wydawanie dźwięków, uśmiech i dobry humor, TENS (czyli przezskórna stymulacja nerwów), mieszanka gazu, towarzyszenie bliskiej osoby, ciągłe wsparcie podczas porodu (tu się sprawdza obecność douli), zapewnienie spokoju, intymnych warunków, eliminowanie sytuacji stresowych i dodatkowych bodźców (głodu, zimna, jasnego światła, hałasu), edukacja – każdy może wybrać coś dla siebie.
Każda z nas wie, że poród jest wydarzeniem przełomowym, ponieważ jest to proces i nigdy nie wiemy, nawet przy kolejnym porodzie, jak zareaguje nasze ciało w danym momencie. Dlatego warto pracować nad relaksacją.
Najważniejszą dla mnie metodą jest relaksacja. Czasami nie zdajemy sobie sprawy jak ona wpływa na nasze ciało i umysł. Wiąże się ona z ogromną pracą nad sobą nawet jeszcze przed czy już w trakcie ciąży. Często ta metoda łączy się z wizualizacją, czyli tzw. relaksacją głowy.
Zobacz także: Blizny po CC albo ranach? To nie musi być kłopot!>>
Wizualizacja to nic innego jak nasze wyobrażanie, wymyślanie sobie czegoś np. wyobrażam sobie miejsce w którym jest mi miło, przyjemnie, bezpiecznie. Do tego dokładam zapachy, kolory, dźwięki, myśli, odczucia. Buduję obraz w głowie i mam go w szufladce z napisem „pozytywna relaksacja” i w chwili, kiedy jest mi źle, otwieram szufladkę z tak przygotowaną wizją. To praca nie tylko z obawami, lecz także z pozytywnymi aspektami, np. z wizją dziecka w brzuszku lub wyobrażaniem sobie dziecka po urodzeniu. Jedną z technik wizualizacji jest kotwiczenie emocji, czyli takie typowe rzucanie myśli w przód (jak kotwicy), np. układam sobie w myślach wizję dziecka po porodzie, kiedy już jest razem ze mną, bezpieczne. Naprawdę wiele można poprzez relaksację i wizualizację osiągnąć. Warto też zachęcić do relaksacji również partnera.
Im więcej dodamy bodźców tym jest to bardziej skuteczne. Tym niemniej musimy brać pod uwagę, że nie zawsze mamy wpływ na otoczenie. Z tego praktycznego powodu warto pracować z wizualizacją przy mniejszej liczbie bodźców, ponieważ wtedy mamy większe prawdopodobieństwo, że da się je powtórzyć w szpitalu. Każdy taki bodziec, który nam wzmacnia doznania: zapach, dźwięk, dotyk, może być pomocny, ale nie można się nastawiać, że pojawi się na pewno, bo wtedy możemy się bardzo rozczarować. Warto po prostu pamiętać, że w szpitalu nie zawsze może być tak jak chcemy. Czasami trudno jest z włączeniem muzyki czy nawet rozluźnieniem na piłce. Warto mieć więc solidną podstawę w samej wizualizacji. A potem, w miarę możliwości, dodawać kolejne bodźce, na które mamy w danej chwili ochotę. Zachęcam rodzące do tego, by na sali porodowej czuły się jak najbardziej swobodnie, traktowały ją wręcz jak „plac zabaw”. Proponuję i pomagam rodzącym np. przy zmianie pozycji, rozluźnianiu, podpowiadam różne techniki. Pomagam masując chustą. Angażuję w poród męża, by np. masując swojej żonie stopy, czuł się potrzebny.
Warto zapoznać się z różnymi możliwościami. Tak jak ze wszystkim: im mamy większą świadomość siebie, swojego ciała, wrażliwości, tym jest łatwiej.
Kobiety są bardzo wrażliwe w trakcie ciąży i może wydarzyć się tak, że coś, co im pasowało do tej pory, nagle w porodzie zaczyna przeszkadzać. Tak może być w przypadku aromaterapii np. zapach limonki, który zwykle nas orzeźwiał, teraz nas drażni. Dlatego warto ze sobą mieć olejek i nasączyć nim chusteczkę, ale zdecydowanie lepiej nie smarować się tym zapachem, bo za chwilę jego tolerancja może nam się zmienić. Trzeba mieć więc dużo pokory i uważności wobec swojego ciała.
Przede wszystkim! Warto pracować nad swoją elastycznością i otwartością, np. nastawiłam się na aktywny poród, a potem przychodzę na salę i nie mam ochoty się ruszać. Można wtedy dać sobie chwilę i przyzwolenie na to, że mam teraz inną potrzebę i to jest ok. Nie warto nastawiać się na żaden schemat. Jednak dobrym pomysłem jest przygotowanie planu porodu (takiej naszej listy życzeń) i umieszczenie tam niefarmakologiczne metody łagodzenia bólu. I warto pamiętać o tym, że plan porodu powinien być dołączony do naszej dokumentacji medycznej.
Druga ważna rzecz poza elastycznością to praca z oddechem. Warto potraktować oddech i krzyk jak robi to zawodnik sumo. Razem z oddechem i krzykiem demonstruje on swoją siłę, dodaje sobie motywacji, uwalnia energię. Zachęcam, by nie bać się własnego krzyku i nie kojarzyć go tylko z cierpieniem. Zmiana naszego nastawienia podczas porodu będzie dla nas niezwykle uwalniająca…
Dlatego warto spotkać się odpowiednio wcześniej ze swoją położną i razem z nią porozmawiać o swoim planie porodu. Traktować ten plan jako swoją wizję, marzenie, listę życzeń i mieć z tyłu głowy, że nie wszystko się wydarzy. Jakieś zmiany na pewno będą. Elastyczność, otwartość i uważność to ważne elementy w stosowaniu niefarmakologicznych metod łagodzenia bólu. Warto podążać za swoimi potrzebami. Jeszcze lepiej kiedy jest ktoś z nami. Ktoś, kto potrafi odczytywać nasze potrzeby, proponować dobre rozwiązania, aktywnie wspierać. Towarzyszenie w porodzie jest emocjonalnym wyzwaniem, gdyż nie polega na oglądaniu porodu, ale na uczestniczeniu w nim.
Osoba towarzysząca powinna mieć z rodzącą emocjonalną, pozytywną relację i musi posiadać podstawową wiedzę o przebiegu porodu, o zachowaniu i emocjach rodzącej, o istocie bólu porodowego. Dlatego warto żeby taka osoba też była przeszkolona, wiedziała (przynajmniej w teorii) jak wygląda poród, co się może zadziać, rozumiała czego się spodziewać. Im większa świadomość mechanizmów ciała i procedur medycznych, tym bardziej jest to sprzyjające. To daje kobiecie duże poczucie bezpieczeństwa. Dlatego też obecność douli jest taka ważna i istotna. Dr John Kennel, pediatra, badacz wczesnego kontaktu miedzy matką i dzieckiem, a także autor badań nad wpływem stałego wsparcia rodzącej na przebieg porodu, powiedział:
"Gdybym wam dzisiaj powiedział o nowym środku farmaceutycznym, dzięki któremu będzie można zmniejszyć ryzyko niedotlenienia noworodków o 2/3, skrócić czas porodu o 1/2 i wzmocnić więź miedzy matką i dzieckiem po porodzie, to podejrzewam, że wszyscy chcieliby go mieć, bez względu na koszt. Tylko dlatego, że obecność osoby towarzyszącej (douli) wydaje nam się oczywista, nie powinniśmy uważać jej za mniej ważną".
W sumie tak. Była przy mnie osoba towarzysząca, miałam swoją położną. Jeszcze wtedy nie wiedziałam tak dużo, ale starałam się nastawiać na naturalność i podążać za swoimi odczuciami i potrzebami. Widzę u swoich klientek, że naprawdę chętnie korzystają z niefarmakologicznych metod łagodzenia bólu, np. lubią muzykę - przygotowują sobie dwie płyty na poród: szybką i wolną. Partner tylko zmienia piosenki, zgodnie z życzeniem rodzącej (śmiech). Wykorzystują aromaterapię, masaże, okłady. Są aktywne, lubią chodzić pod prysznic, wykorzystywać wannę, porozluźniać się na piłce lub wyciągnąć przy drabince. Mają konkretne życzenia. To słynne: „Masuj mi stopy teraz!” – pokazuje, że kobieta ma i zna swoje potrzeby podczas porodu i często jest to precyzyjna dokładna informacja czego potrzebuje: okładu, ruchu czy masażu (odcinka pleców, nóg, głowy), a czasami jest to wspólne oddychanie lub po prostu sama obecność.
Jak najbardziej – doula podąża za kobietą rodzącą. Staram się reagować i podsuwam propozycje, ale jak widzę, że kobieta doskonale radzi sobie sama to po prostu towarzyszę. Często to też są podpowiedzi skierowane do partnera, kiedy ten chce pomóc. Przeważnie te propozycje idą w stronę ruchu, w stronę aktywnego porodu.
Tak, szczególnie pozycje wertykalne, które wspierają naturalne ruchy dziecka. Wtedy ciało kobiety dostosowuje się do ruchów dziecka, także podczas samego rozwierania się. Cudownie jest patrzeć, kiedy kobieta zamyka oczy, skupia się na swoim ciele i wtedy z oddechem zaczyna się podświadomie inaczej ruszać. Tylko trzeba dać kobiecie swobodę, poczucie bezpieczeństwa, intymność. Warto zadbać o przyciemnione światło, minimalne bodźce dźwiękowe, komfort cieplny, który jest niezwykle ważny oraz po prostu o to, żeby kobieta nie czuła pragnienia albo głodu.
Skąd się bierze aktywność w porodzie? Przede wszystkim z potrzeby ciała, ale też z ćwiczeń jeszcze przed porodem. Warto się tego uczyć jeszcze podczas ciąży. Cudownie działa joga prenatalna (niesamowicie efektywne są pozycje otwierające) lub np. pilates. Ta świadomość ruchu powinna kształtować się już w ciąży. Potem jak tylko jest możliwość to warto wykorzystać skurcze przepowiadające i powoli odkrywać co daje nam swobodę ruchu. Przydaje się wtedy w domu piłka lub worek sako – jest przestrzeń do nauki reagowania na skurcze oraz uczenia się odpoczywania i wykorzystywania przerw między skurczami.
Wybierając odpowiednie dla siebie niefarmakologiczne metody łagodzenia bólu warto zawsze patrzeć na swoje preferencje.
Warto sprawdzić czy w danym szpitalu te metody są dostępne. Aparat TENS (czyli przezskórna elektryczna stymulacja nerwów) możemy wypożyczyć wcześniej na próbę. Według mnie jest to taki fajny gadżet, ponieważ kobieta może się na tym skupić i pilotem regulować swoje odczucia. Co więcej, możliwość decydowania o sile impulsu zagłuszającego skurcze daje kobiecie poczucie kontroli nad bólem, co ma niebagatelne znaczenie dla jej psychiki, a to już bezpośrednio przekłada się na sprawny przebieg porodu. Samo już to, że mamy narzędzie w trakcie porodu, jest dużym udogodnieniem. Badania wskazują na to że ta metoda działa. Z badań wynika, że dzięki TENS krótszy jest I okres porodu, mama jest więc mniej zmęczona, gdy nadchodzi faza parcia. Sama miałam okazję przetestować TENS zarówno na sobie jak i podczas porodu Klientki. W moim przypadku dodawało mi to energii i poczucia siły sprawczej. Miałam jakiś bodziec zewnętrzny i miałam wpływ na jego intensywność. To też jest ważne i warto przetestować to jeszcze przed porodem. To jedna z metod, która moim zdaniem może być pomocna. TENS możemy również wykorzystywać w typowych punktach akupresurowych (żeby nie tylko zmniejszyć odczuwanie bólu, ale też żeby np. zintensyfikować skurcze). A gaz? Jeśli mamy ochotę zastosować mieszankę to raczej nie mamy okazji przetestować jej wcześniej, ale też jest to sterowalne narzędzie. Dostajemy maseczkę i ta decyzyjność, zajęcie się czymś, jest ważne.
Już w trakcie ciąży kobiety pytają mnie czy mają brać znieczulenie. Zachęcam by taką decyzje zostawić sobie na sam poród, ponieważ każda z nas ma inny próg bólu i po prostu nie wiemy jak nasze ciało będzie reagowało w porodzie. Mamy na to czas. Warto poprosić np. położną by poinformowała nas odpowiednio wcześniej kiedy możliwe jest podanie znieczulenia i kiedy ten czas już się będzie kończył. Może się zdarzyć tak, że w domu nastawiamy się na rodzenie bez znieczulenia, ale w szpitalu, w tej konkretnej chwili, czujemy zupełnie co innego. Warto omówić ten temat z położną i po prostu powiedzieć, że nie wiemy czy chcemy znieczulenie czy nie. Ale też dać sobie pozwolenie na zmianę decyzji.
Umawiam się z rodzącymi zazwyczaj tak, że kiedy czują, że ich granica bólu zostaje już przekroczona, a one same są zbyt zmęczone to mi o tym mówią. Dajemy sobie jeszcze dwa, trzy skurcze na aktywność, ale jeśli kobieta uzna, że to jednak jest ten moment krytyczny, to dopiero wtedy zapada decyzja o podaniu znieczulenia.
Na różne decyzje warto dać sobie przestrzeń. Pod tym kątem plan porodu szczególnie się sprawdza, ponieważ stawia przed nami różne scenariusze i wiele sytuacji możemy przeanalizować wcześniej, pojawiają się w trakcie pytania, przemyślenia, pomysły. Warto porozmawiać o wątpliwościach z położną czy doulą. Im więcej sytuacji przemyślimy tym łatwiej podczas porodu będzie nam podejmować decyzje. Istotna jest wiedza i informacja, bo wtedy mamy szansę, że te decyzje będą świadome i przemyślane.
Warto też pamiętać, że łagodzenie bólu porodowego stanowi jeden z elementów świadczenia zdrowotnego, definiowanego jako poród
Podejmuję decyzję w danej chwili na bazie sytuacji, która jest teraz.
Jesteś w 6 miesiącu ciąży? Nie warto zastanawiać się teraz czy weźmiesz znieczulenie czy nie. Warto natomiast wiedzieć jakie są plusy, a jakie minusy, poznać swoje ciało i dać mu szansę zadziałać zgodnie z naturą. Natura przygotowała bardzo skuteczny hormonalny plan porodowy – koktajl hormonalny: prolaktyna, oksytocyna, adrenalina i endorfiny. Czy są lepsze niż środki przeciwbólowe i antydepresanty? Na pewno warto dać im szansę. Cała rzecz w tym, że aby hormony faktycznie pomogły rodzącej kobiecie w porodzie, musi ona być w takim stanie (zarówno psychicznym jak i fizycznym), żeby hormony zadziałały. Kiedy kobieta boi się, jej organizm nie wydziela akurat tych hormonów, które pomagają rodzić. Np. za wcześnie pojawia się adrenalina, która z jednej strony mówi nam walcz, z drugiej uciekaj. Adrenalina daje nam energię, jest potrzebna w porodzie, ale dopiero na koniec, żeby mieć siłę do urodzenia (wyparcia) dziecka. Jak pojawi się wcześniej może zablokować cały proces porodu. Typowy przykład - syndrom izby przyjęć: przyjeżdżamy do szpitala z piękną akcją skurczową i nagle blokada. Nowe miejsce, otoczenie, warunki, stres. Dlatego warto jak najbardziej oswoić tę sytuację np. zastanowić się nad sposobem dotarcia do szpitala, przemyśleć drogę, odwiedzić sam szpital, zobaczyć izbę przyjęć. Jak najwięcej spraw oswoić i poznać.
Podsumowując: głównym celem niefarmakologicznych metod jest wspieranie naturalnego przebiegu porodu i usuwanie czynników zakłócających hormonalny mechanizm sterujący porodem.
Im więcej wiem, tym mniej sytuacji mnie zaskoczy.
Tak i dajcie sobie szansę, żeby się przygotować. Niestety coraz częściej słyszę, że przyszli rodzice nie idą do szkoły rodzenia, a warto się przygotować pod kątem praktycznej i teoretycznej wiedzy. Często na początku nie mamy pytań, a w szkole, na kursie, na warsztacie pracujemy w grupie i nawet pod wpływem samej grupy się rozwijamy. Warto wtedy czerpać z wiedzy, pracy i doświadczenia grupy.
Justyna Antonik - doula, ekspertka chustonoszenia, daje wielkie wsparcie dla kobiet w ciąży i podczas połogu:
Jestem mamą dwóch wspaniałych chłopców, których noszę od pierwszych tygodni życia. Jestem zafascynowana ideą chustonoszenia i bardzo chętnie dzielę się nią z innymi Rodzicami. Uczę, pomagam, doradzam, tłumaczę, wspieram - jednym słowem zarażam swoją pasją :).
Jestem doradcą rodzicielskim. Wspieram obecnych i przyszłych Rodziców jako akredytowany doradca Akademii Noszenia Dzieci, doula, instruktor masażu dziecięcego i masażu Shantala oraz instruktor aktywnej szkoły rodzenia.
Serdecznie zapraszam na konsultacje indywidualne, warsztaty i spotkania tematyczne. Z wielką przyjemnością pomogę Wam podczas Waszej przygody z rodzicielstwem.
Mój profil na FB / JA Doula: www.facebook.com/DoulaJustyna.Antonik
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.